sobota, 24 września 2016

Prolog

 Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Moje zmysły były stłumione, ale czułam przytłaczający zapach stęchlizny. Wokół mnie panowała ciemność, jednak szybko się do niej przyzwyczaiłam. Leżałam na twardym materacu na podłodze. Obok mnie była miska z czerstwym chlebem i butelka z wodą. I drzwi. Nic więcej.

Prędko do nich podeszła i sprawdziłam czy są otwarte. Niestety. Utknęłam tu. Czułam się jak w celi. 

Usiadłam na prowizorycznym łóżku i czekałam.


***


Miałam zamknięte oczy, ale dokładnie słyszałam, gdy ktoś wszedł do pomieszczenia. Zmrużyłam powieki przez światło pochodzące z latarki, którą trzymał intruz.

Nie widziałam go dokładnie. Wiedziałam tylko, że to mężczyzna o silnej posturze. 

- Pójdziesz za mną. - powiedział z szyderczym uśmiechem.

Chciałam stłuc mu ten uśmieszek z twarzy, ale nie miałam sił, by walczyć, dlatego od razu powlokłam się za nim.

Dopiero w oświetlonym korytarzu mogłam przyjrzeć się przewodnikowi. Miał czarne włosy i oczy o tym kolorze. Przez jego prawy policzek przebiegała długa blizna. Miał rozbudowaną klatkę piersiową i muskularne ręce, które oznaczone były tatuażami. Był przystojny, ale czuć było od niego śmierć, a jego puste oczy tylko potwierdzały jego demoniczną naturę.

Zaprowadził mnie do dużego pomieszczenia z marmurową podłogą i stołem, otoczonym sześcioma krzesłami, pięć było zajętych. Rozpoznałam kilka osób. Córka biznesowego partnera mojego ojczyma z rosyjskim pochodzeniem - Nadia Ivanek. Jej jasne włosy spływały kaskadami po ramionach, a zielone oczy wpatrywały się we mnie z chytrym uśmieszkiem. Poróżniłyśmy się lata temu. 

Obok niej siedział Erick Samuels, chłopak z sąsiedztwa. Nigdy nic nas nie łączyło, jedynie szkoła. Miał ciemne włosy i piwne oczy, a rysy jego twarzy były nienaganne. Kiedyś mi się podobał, ale w momencie, gdy odkryłam jak wielkim jest tchórzem, przestałam mieć do niego szacunek. Bał się nawet teraz.

Miejsce dalej zajmowała jakaś dziewczyna o rudych włosach, której nie kojarzyłam. Miała zielone oczy podobnie jak jej siostra bliźniaczka, siedząca koło niej. Podekscytowane... tak to słowo dobrze określało ich nastrój.

Ostatnie zajmowane miejsce należało do jakiegoś chłopaka. Miał silne ramiona, ale nie wyglądał źle. Był po prostu.. wysportowany. Miał czarne włosy i szafirowo niebieskie oczy. Spojrzał na mnie nieufnie. Wtedy to spostrzegłam.. Tę cząstkę, którą ma każdy o takim pochodzeniu. Czyżby był taki jak ja?

Nie mogłam mu się już zbyt długo przyglądać, bo po chwili zostałam popchnięta do ostatniego krzesła. Chwiejnie na nim usiadłam. Wszyscy mi się przyglądali. Nie trwało to długo, bo kilka sekund później w mojej oraz prawdopodobnie ich głowach rozbrzmiał głos:

- Dzisiaj wasza szóstka spotyka się tu. Wszyscy jakoś połączeni. Od dziś będziecie pracować razem. Dla mnie. Każdy sowicie wynagradzany za swoje usługi. Będziecie musieli przejść wiele prób i nie obiecuję, że przetrwacie wszyscy. Ci, którzy odejdą lub zostaną wyrzuceni będą mieli usuniętą pamięć, nikt nie będzie pamiętał, że tu był i co tu robił. Pamiętajcie jednak, że wszyscy możecie przetrwać. Dziś zostaniecie przewiezieni do nowego miejsca. - nagle głos zamilkł.

Jak się tu dostałam?

- Och.. i nie zamartwiajcie się tym jak się tu dostaliście. To bez znaczenia.

Poczułam się jakby czytał mi w myślach.

Już nikt więcej się nie odezwał oprócz śmierdzących śmiercią strażników, żądających, abyśmy poszli za nimi. Nie wracaliśmy do tych ciemnych pokojów. Och, nie.. my szliśmy do samochodu. Była to ciężarówka. Zamknęli nas tam, ale zanim się to stało zdążyłam zobaczyć coś znajomego.

Coś... jakbym już tu kiedyś była. Znajome miejsce. Budynek, z którego wyszliśmy był niewielki i stał na środku również niedużej polany otoczonej kilkoma świerkami.

Kiedy byłam już w środku pojazdu nie widziałam nic oprócz smugi światła z zewnątrz i pary oczu odbijającej ów blask. Dokładnie wiedziałam czyje były. Szafirowe. Był to chłopak, który dziś tak mnie zaintrygował. Wpatrywał się we mnie. Po chwili usłyszałam przy swoim uchu syk:

- To zemsta za wszystko co mi zrobiłaś... - rozpoznałam ten rosyjski akcent.

- Co ty... - nie zdążyłam nic powiedzieć, bo na szyi poczułam chłodne ręce, które gwałtownie się zacisnęły, a ja straciłam możliwość wydania z siebie głosu.

Chwilę później usłyszałam chichot jednej z bliźniaczek i męski głos z ostrym, brytyjskim akcentem: "Nie rób tego!". W tym samym momencie szarpnęłam się i ścisnęłam ręce Nadii. Poczułam, że budzi się we mnie moc, zrobiło mi się gorąco, ale przecież to nie pierwszy raz. Umiałam już panować nad zwalczaniem tego, ale teraz potrzebowałam to rozprzestrzenić. Moje ręce powoli zaczęły świecić na czerwono, rozżarzone od gorąca.

Wtedy widziałam już całe wnętrze ciężarówki. Uśmieszek Nadii, który powoli znikał, zmieniając się w grymas bólu. Chciała odciągnąć ręce, ale skutecznie jej to uniemożliwiłam. Kiedy zaczęła krzyczeć, rdzawogłowe siostry poszły za jej śladem. Erick siedział skulony w kącie i łkał.

Tchórz. Miałam ochotę go spalić!

Rzuciłam Rosjanką o ścianę i skierowałam się w jego stronę. Zaśmiałam się, zamierzając posłać ku chłopakowi ognisty pocisk, ale poczułam jak upadam. Zostałam popchnięta i nie miałam jak się podnieść z zimnej podłogi, ze względu na ciężar, który miałam na sobie. Popatrzyłam nad siebie. Leżał na mnie czarnowłosy. Jego oczy lśniły jeszcze bardziej niż zwykle. Spróbowałam go z siebie zrzucić ogniem, ale nic nie działało, tak jakby był odporny. W końcu wybuchnęłam nie mogąc zrobić nic innego, ale to również na nic.. bo on nagle zgasił każdy płomień wodą, która oplotła wszystko.

Czyli jednak był taki jak ja...

Nie miałam pojęcia co się ze mną stało... Nie byłam sobą...

- Musisz jeszcze nad tym popracować. - powiedział zdyszany i opadł obok mnie - Simon Johnson. - przedstawił się z brytyjskim akcentem.

- Victoria Grace.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz