Cudnie... Miałam mnóstwo czasu.
Rozejrzałam się po pokoju i przypomniałam sobie jak to kiedyś było. Jak szykowałam się do szkoły przed... tym. Odłożyłam wspomnienia na bok i zajrzałam do szafy. Większość ubrań była czarna, kombinezony, koszulki i spodnie... ktoś, kto je tam wieszał brał pod uwagę wygodę i... prostotę.
Jeszcze niewiadomo, czego od nas oczekują, ale to może być ważne.
Naszykowałam sobie ubrania i poszłam do łazienki. Urządzona była w kolorach czerwieni i bieli, i była nieźle wyposażona. Znalazłam tam wszystkie potrzebne przybory toaletowe. Nie wiedziałam za co się zabrać, byłam przytłoczona tym wszystkim...
Podeszłam do lustra i przejrzałam się swojemu odbiciu. Wyglądałam koszmarnie! Cała byłam brudna - zwykle trupio blada, teraz zupiełnie nie przypominałam siebie. Moje miedziane włosy tkwiły w nieładzie splątanych loków sięgających mi do lędźwi. Usta popękane, a pod oczami widoczne spore sińce i ślady rozmazanego tuszu.
Bez kolejnych przemyśleń napełniłam wannę gorącą wodą i weszłam do niej. Wolałam się zrelaksować i odciąć od tych ciągłych rozmyślań.
Przygotowana do pokazania się ludziom, zeszłam na dół do kuchni i zastałam tam Simona. Wyglądał o wiele lepiej niż wczoraj, a jego włosy niesfornie sterczały we wszystkie strony. Cicho usiadłam przy stole, a kiedy się odwrócił niemal wylał na mnie kawę.
- Ej! Uważaj co robisz! - skarciłam go.
- Ehe... Trzeba było się nie skradać!
- Dobra... nieważne! Jestem głodna... chcesz coś?
- Jasne, że chcę. Widziałem jak wczoraj robisz tosty, z chęcią się skuszę. - uśmiechnął się uroczo, pokazując dołeczki w policzkach.
Wcale nie czułam się tam dobrze, ale... nie było tak źle. Mieliśmy pewnego rodzaju luksus, ale z pewnością musieliśmy się jakoś odpłacać za to, co dostajemy. Już wielokrotnie nauczyłam się, że nic nie jest za darmo. Ale to lepsze niż tułanie się, którego doświadczałam przez ostatnie sześć miesięcy...
Chwilę trwaliśmy w ciszy, kiedy przygotowywałam nam śniadanie, ale od razu, gdy usiadłam zapytałam:
- Jak myślisz, od czego zaczniemy usługiwanie temu psycholowi?
- Nie mam pojęcia, ale na razie czekam na te "treningi". - pokazał cudzysłów w powietrzu.
- Yhm... Albo na czym będą polegać te zadania? - obydwoje się zastanawialiśmy - Myślisz... myślisz, że chcą nas wykorzystać do walki?
- Ja... Prawdopodobnie. - odpowiedział - Chcą, żebyśmy odwalali za nich brudną robotę.
- Właśnie takie mam przeczucia. - szepnęłam - Jeśli.. jeśli... to będziesz... to robił? - zawahałam się.
- Jeśli od tego będzie zależeć moje życie, to znasz odpowiedź. - rzekł - Wydaje mi się, że nie możemy tu nikomu ufać. Nie powinniśmy zdradzać naszych słabości...
- Masz rację. - zastanowiłam się - W takim razie przydadzą nam się lekcje opanowania.
- Oj, tobie z pewnością. - przytaknął - Powinniśmy się zbierać... - westchnął.
***
W pomieszczeniu znajdował się Erick i Nadia. On miał przerażenie w oczach, a ona... oglądała swoje idealne paznokcie pomalowane czarnym lakierem. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się sztucznie, skandalicznie przy tym mrugając. Nie uraczyłam jej nawet skinieniem głowy. Chwilę później weszły bliźniaczki, a wraz z nimi jakaś kobieta.
- Witam. - powiedziała nieznajoma.
Żadne z nas nie odpowiedziało. Wolałam mieć obok siebie kogoś przyjaznego, dlatego zajęłam miejsce obok Simona. Kobieta dziwnie spojrzała na mojego towarzysza, a on jakby... próbował nie zwracać na nią uwagi.
- Kim ona jest? - szepnęłam na ucho do czarnowłosego.
Chwilę milczał, po czym odpowiedział również cicho:
- Nie wiem. - Kłamał. Wiedziałam to.
Kobieta była szczupła i przewyższała mnie wzrostem. Jej włosy miały rudawo-brązowy odcień i sięgały do ramion, były proste. W jej twarzy mocno wyróżniały się szafirowe oczy. Raczej koło czterdziestki.
- Jestem Jannett. To nasze pierwsze spotkanie i jak wszyscy wiecie, kolejne będą co tydzień lub częściej. Na nich będziemy omawiać co będziecie robić w danym tygodniu. Ten tydzień poświęcimy zapoznawaniu się z tym po co tu jesteście. - mówiła głośno - Czy ktoś wie po co tu jesteście?
Nadia podniosła rękę i wywołana odpowiedziała:
- Będziemy się szkolić w walce i wykorzystywać nasze umiejętności na potrzebę spraw organizacji.
Och, świetnie. Czyli tylko ja jestem niedoinformowana?
- To prawda. Od teraz jesteście pod naszym nadzorem i nie robicie nic bez naszej wiedzy. Żadnego buntu. - Przeszła po pomieszczeniu i położyła dłoń na ramieniu Simona, lekko je ściskając. - Codziennie będziemy prowadzić wasze treningi punktualnie o 7:00. W niedziele możecie odpuścić sobie trening i zająć czymś innym - oczywiście w murach domu. Kiedy zostaniecie wezwani do wykonania misji, macie rzucić wszystko i podążać za rozkazem. Za dobre sprawowanie, możecie uzyskać nowe przywileje.
Szybko zerknęłam na Simona, on również patrzył na mnie. Szybko jednak odwrócił wzrok, a ja wiedziałam, że miałam racje. Chcieli, żebyśmy sprzątali ich brudy, w dodatku jako ich więźniowie.
Kiedy wszyscy się rozeszli ruszyłam do sypialni, przy drzwiach jednak zatrzymał mnie czarnowłosy, ciągnąc do swojego pokoju.
- Czyli to prawda! - powiedziałam po wejściu.
- Na to wygląda... - wzruszył ramionami.
- Ale będziesz dla nich pracować? - spytałam.
- Już wcześniej odpowiedziałem ci na to pytanie. - nagle zaczął być chłodny. Poczułam wręcz jak powietrze tężeje pod wpływem jego mocy. Czyżby był to drażliwy temat? Ale czemu? - Rozumiesz co ludzie do ciebie mówią? - zbliżył się do mnie z grymasem niezadowolenia, dźgając mnie palcem w ramię.
- Nie dotykaj mnie! - odepchnęłam go - Staram się być na bieżąco. Staram się być twoją sojuszniczką, więc nie wyżywaj się na mnie! - wybuchłam - Nie masz prawa tak mnie traktować i robić ze mną wszystko, co tylko chcesz! - krzyknęłam.
Zaśmiał się. Powiedziałam mu o moich prawach i próbowałam uświadomić mu jakim jest palantem, a on się zaśmiał! Nie wytrzymałam...
Posłałam ku niemu falę ognia, krzycząc przy tym do zdarcia gardła. Wszystkie emocje zawrzały we mnie, jakby stało się coś wielkiego, ale... przecież nie miałam podstaw do takiej reakcji... nie znałam go... Ale jednak coś sprawiało, że czułam do niego spotęgowaną złość.
W odpowiednim momencie okrążył nas wodą i odparł moje płomienie. Nikt nie mógł usłyszeć moich krzyków, bo skutecznie zagłuszała je jego moc. Spojrzałam mu w oczy i przestałam... Nie wiedziałam czemu tak nagle oszalałam, ale wiedziałam, że było to niesłuszne. Miałam prawo być zirytowana, ale chęć zniszczenia go to chyba za wiele...
- Nie masz pojęcia, co chciałbym zrobić, mała. - Powiedział już spokojnie, a ja nie wiedziałam co to miało oznaczać. Pogubiłam się we wszystkim. Czułam, że wszystko nie gra. - Wyjdź. - nakazał, wskazując drzwi.
Jakby w amoku, wykonałam polecenie, zamroczona tym co się przed chwilą zdarzyło. Coś było nie tak, czegoś brakowało mi w tej układance.
Ale czego?